Podkarpackie samoloty. M-28. Mielecka „pszczółka”

przez | 28 lutego, 2017

Kilka dni temu flota tych mieleckich samolotów wyruszyła z mieleckich zakładów lotniczych w tournée pokazowe po świecie. Dziś chcemy przypomnieć Wam o tych jakże podkarpackich samolotach. Bo nie sposób zaprzeczyć, że uroczy niczym „pszczółka”, M-28 to pod każdym względem nasz, regionalny wyrób i, jak twierdzi nasz „wirtualny awiator”, M-28 robi wrażenie przede wszystkim na ziemi. Dlaczego? Przeczytacie poniżej.

Fot. arch. PZL Mielec / a Sikorsky Company

 – PZL M-28 pewnie dla większości z nas nie jest ulubioną maszyną, choć potrafi wyróżnić się w tłumie. To samolot, który ma poradzić sobie w każdym terenie, warunkach i sytuacjach – i właśnie dlatego nie powala wyglądem czy parametrami, a po prostu jest w stanie wykonać swoją robotę. I – co najważniejsze – zrobić to naprawdę dobrze.

Zanim jednak o tym, warto poznać choćby urywek historii tej maszyny. Jej pierwowzór to produkowany w Mielcu An-28, w oznaczeniu NATO nazywany Cash. Natomiast w biurze konstrukcyjnym Oliega Antonowa znany bardziej jako “pszczółka”. We wrześniu 1969 roku Rosjanie oblatali samolot o oznaczeniu An-14. Maszyna miała być małym transportowcem zdolnym do startu i lądowania na krótkich, trawiastych pasach lub wysoko w górach (STOL od angielskiego short-field take-off and landing). Zanim maszyna weszła do seryjnej produkcji konstruktorzy zdecydowali się na wiele zmian i usprawnień. W końcu w 1978 roku ZSRR zleciło produkcję samolotu mieleckim zakładom, a silniki dostarczyć miały WSK w Rzeszowie.

Pierwsze seryjne An-28 wykołowały z hangarów PZL Mielec dopiero w 1983 roku. Fabryka miała dostarczyć 1200 maszyn. Do upadku Związku Radzieckiego wyprodukowano 180 samolotów, a Federacja Rosyjska anulowała zamówione w Mielcu samoloty. Ponieważ An-28 nie miał perspektyw na produkt eksportowy, inżynierowie z Mielca unowocześnili projekt, który w 1993 roku wzniósł się w powietrze. Poza zachowaniem cech STOL, samolot został wyposażony w kandyjskie silniki P&W PT6A. W 1995 roku powstała wersja Skytruck, produkowana do dziś. Maszyną zainteresowała się Wenezuela. Po kolejnych ulepszeniach nowe Skytrucki odleciały też do Nepalu, Indonezji, Kolumbii i Wietnamu. W Polsce Skytruck oraz siostrzana Bryza latają w siłach powietrznych i marynarce, a podczas zakupu F-16 były offsetem dla Amerykanów. Jedna maszyna trafiła do Straży Granicznej, a kilka lat temu zamówienie na M-28 złożyli Amerykanie.

M-28 robi wrażenie, o dziwo, przede wszystkim na ziemi. Samolot ma niesamowicie krótki rozbieg i dobieg. Ponieważ nie jest to mała maszyna, można czasem odnieść wrażenie, że ledwo zacznie poruszać się po pasie, a już odrywa się od ziemi. Do startu potrzebuje minimum 325 metrów (570 dla nieco większej Bryzy), a do lądowania tylko 490 (750 dla M-28 Bryza) metrów.

Samolot ma świetną charakterystykę wolnego lotu – prędkość przeciągnięcia to około 66 węzłów, minimalnie samolot poruszać się będzie 89 kts, a prędkość manewrowa to 132 węzły, czyli mniej niż  prędkość rotacji średniej wielkości odrzutowca pasażerskiego. By poradzić sobie w trudnych warunkach pogodowych, Bryza i Skytruck mogą latać w warunkach oblodzenia, bo odmrażane są nie tylko usterzenie, skrzydła i silniki, ale także kadłub. M-28 to samolot dla wojska i marynarki, dlatego można go niemal dowolnie konfigurować do potrzeb danej grupy. Najlepiej sprawdza się jako transportowiec, samolot MEDVAC oraz maszyna patrolowa.

(Kuba Linda)

Waszej uwadze polecamy także bardzo ciekawy film o kulisach produkcji samolotu PZL M-28, w mieleckich zakładach.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *