Do stworzenia tego wpisu zainspirował mnie post zamieszczony na facebookowej grupie Rzeszoznawcy. Post zawierał zdjęcie śmigłowca przed budynkiem rzeszowskiej szkoły, w centralnej części Rzeszowa oraz lakoniczny opis. Admin zapytał grupowiczów czy to jest ładne?
Błyskawicznie posypały się komentarze „Rzeszoznawców”. Kilka mnie zaciekawiło. Wśród nich m.in. ten:
Było by ładne gdyby było ładnie polakierowane, miało wirnik i wszystko co powinno, w miejsce brzydkich osłon wlotów silnika można by dać coś co by imitowało prawdziwe wloty, wbrew pozorom można by to stosunkowo niedużym kosztem doprowadzić do właściwego stanu, części można pozyskać z demobilu i odnowić wizualnie w razie potrzeby… Pomysł fajny tylko wykonanie jak zwykle i tak stoi od lat…
[Patryk, facebook.com/groups/rzeszoznawcy]
W tej dyskusji dominowały negatywne wypowiedzi na zadane pytanie. Jednak
zainspirowana wątkiem udałam się na spacer w okolice rzeszowskich bulwarów,
aby na własne oczy zobaczyć ten… Hmm… Laicy powiedzą 'samolot’. Profesjonaliści – 'śmigłowiec’, a „profesjonaliści XXL”, że to kadłub. Jak zwał tak zwał, ale kiedyś to był śmigłowiec Eurocopter, AS365 Dauphin, którym latano w UK. Obecnie stoi przed Zespołem Szkół Mechanicznych w Rzeszowie. Szkoła otrzymała go w 2013 roku od kanadyjskiej firmy Heli-One, która zajmuje się serwisowaniem helikopterów. Jak donosiły media, o pozyskanie Eurocoptera dla szkoły zabiegali przedstawiciele władz miasta. Chciałoby się powiedzieć: dlaczego nie! skoro rzeszowski „Mechanik” kształcił przyszłych mechaników lotniczych i techników-awioników, a Heli-One mająca bazę serwisową na rzeszowskim lotnisku sprawowała nad nim patronat. Po umiejscowieniu na podwórku szkoły eksponat przez chwilę służył jako pomoc dydaktyczna w zajęciach uczniów z zakresu obsługi statku powietrznego.
Ciekawe jest jednak to, że
na dziobie maszyny widnieje sporych rozmiarów napis MARCIN.
Tak uhonorowano jednego z uczniów rzeszowskiego ZSM, który w lecie 2012 roku zginął podczas szkolenia szybowcowego w Krośnie. Był jednym z grupy uczniów tej szkoły uczestniczącym w kursie szybowcowym finansowanym przez UE. W ramach kursu wykonał już 30 z 50 lotów z instruktorem. Podczas feralnego lotu Marcin leciał z instruktorem „Puchaczem” – szybowcem szkoleniowym, w którym kursant ma te same możliwości co instruktor. Mieli przećwiczyć wychodzenie z korkociągu. Tuż po zdarzeniu świadkowie relacjonowali, że załoga wzbiła się na około 800 m. Wykonali zaplanowane zadanie i dopiero wracając na lotnisko na niewielkiej wysokości wytracili prędkość. Szybowiec uderzył dziobem w ziemię. Stwierdzono, że przyczyną wypadku był błąd w technice pilotowania i niezastosowanie się instruktora do przepisów instrukcji operacyjnej lotniska [Więcej TUTAJ]. Chłopak miał zadatki na szybownika, pasję. Był w trzeciej klasie, przed maturą…
Na terenie Podkarpacia
jest kilka tzw. szkół z samolotem.
Czasem można je nazwać eksponatami lotniczymi – same są historią i ponadto jakąś historię opowiadają, tak jak choćby bieszczadzka „Marysia”, Lim-6 stojący przed szkołą podstawową w Ustjanowej [Więcej TUTAJ]. Ale są też konstrukcje zupełnie przypadkowe, stare i relatywnie nowe, które po prostu są, nie mają nic wspólnego z danym miejscem i nie są ich wizytówką lecz przyciągają wzrok.
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć na pytanie czy zdekompletowany śmigłowiec na szkolnym podwórku w XXI wieku jest ładny. To raczej kwestia celu – po co tam stanął. Nie sztuką jest postawić w przestrzeni publicznej, „pod chmurką” jakiś statek powietrzny. Sztuką jest sumiennie utrzymywać go w ekspozycyjnym stanie. Mając na uwadze wrażenia estetyczne nie mogę pozbyć się odczucia, że to taka atrakcja, promocja lotnictwa na skalę naszych możliwości, z poprzedniej epoki. Jednak jakoś dziwnie magiczna: nawet najbardziej zaniedbamy samolot umieszczony w nietypowym dla jego przeznaczenia miejscu zwraca uwagę. Czy jest ona pozytywna czy negatywna to już zależy od tego kto na to patrzy.
Co Wy sądzicie o takich lotniczych atrakcjach w dzisiejszych czasach? Zachęcam do komentowania.
Jako lotnik przyczepię się do kilku zdań w powyższym artykule 🙂 : „Puchacz” to nie instruktor lecz typ szybowca. „Wytracanie” prędkości to raczej zamierzony manewr wykonywany przez pilota. Może lepiej napisać „doszło do utraty prędkości, a w konsekwencji do przeciągnięcia samolotu na małej wysokości”. „Tuż po zdarzeniu..” – o jakie zdarzenie chodzi…? Szybowiec raczej nie może się wzbić na 800 m. Chyba, że podczas krążenia w kominie termicznym. Z tego co pamiętam został wycholowany na taką wysokość. Po starcie z wyciągarki w Krośnie można osiągnąć maksymalnie około 600 m. Zamiast „błąd w technice pilotowania” lepiej napisać „błąd w technice pilotażu”.
Dzięki Lotniku! 😉 Uwagi po części merytoryczne. Niemniej musiałabym chyba do każdego zdania podawać przypis skąd wzięłam info. a tego żaden czytelnik – internauta by nie przełknął. Co do ww. Puchacza to jest zdanie złożone, a 'pilotowanie’ to jak podaje SJP synonim słowa 'pilotaż’. Ot, uwagi polonisty 😀 Moją intencją nie było szczegółowe opisywanie wypadku lecz przekazanie krótkiej, zrozumiałej dla ogółu info. skąd wziął się napis na śmigłowcu.
Najwiecej statkow powietrznych ma technikum Lotnicze Zaklady Naukowe we Wroclawiu, w tym MiG-21PFM, MiG-21UM, Lim-2,An-2, Mi-2, SZD Mucha. Dawniej bylo ich wiecej, lecz zostaly zniszczone.
Do ok.2000 r. byl tam tez pasazerski Tupolew Tu-134 o znakach SP-LHD, ktorym w 1979r. wracal do Rzymu Jan Pawl II po pierwszej pielgrzymce do Polski.
Niestety zostal on decyzja wladz LZN sprzedany, a nastepnie na terenie szkoly pociety na zlom
Opis wypadku lotniczego Marcina Lecha rzeczywiście nie jest najszczęśliwszy. Pisała go osoba, która dosyć słabo zna terminologię lotniczą a zdania złożone również nie są najlepsze(brak przecinka po „z instruktorem” a przed „Puchaczem”) Określenia ucznia pilota mianem kursanta nie słyszałem od wieków. Nie rozumiem również o jakie zdarzenie chodzi? Opis do poprawy. Drogi „Lotniku” z tym „wycholowaniem” to przesadziłeś 🙂 jeśli już kogoś się poprawia to trzeba być bardziej świętym niż papież.