Rzeszowianin kpt. pil. Krzysztof Kidacki przygodę z lotnictwem rozpoczął w 1988 r. od latania na szybowcach w Aeroklubie Rzeszowskim. Obecnie lata jako lewoskrzydłowy w Zespole Akrobacyjnym Polskich Sił Powietrznych Orlik. Podczas radomskiego air show rozmawialiśmy z nim m.in. o rodzinnym, lotniczym Rzeszowie, lataniu i formacji akrobacyjnej. Obejrzyjcie rozmowę.
Bakcyla awiacji połknął dzięki AN-2, które jako dziecko zaobserwował na rzeszowskim niebie.
– Mieszkałem na ulicy Wincentego Pola i pewnego dnia zauważyłem, że dosyć często w niedzielę pojawiał się w okolicach naszego bloku samolot AN-2. Poprosiłem tatę, żebyśmy się udali wtedy na lotnisko w Jasionce. Okazało się, że to były takie loty widokowe dla pracowników WSK Rzeszów […] Jakimś świętym przypadkiem udało nam się dostać na pokład tego AN-2. To był mój pierwszy lot samolotem, jako młodego chłopca […] Miałem wtedy dwanaście czy trzynaście lat i połknąłem ten haczyk jak ryba.
(Krzysztof Kidacki)
Jednak zawodowo wciągnęło go lotnictwo wojskowe. Skończył dęblińską uczelnię. Potem szkolił podchorążych m.in. w Białej Podlaskiej na podkarpackich TS-11 Iskrach. Obecnie kpt. Kidacki jest instruktorem w 42. Bazie Lotnictwa Szkolnego w Radomiu i lata w Zespole Akrobacyjnym Orlik jako drugi lewoskrzydłowy. Na swoim koncie ma wylatane ponad 3500 godzin.
Obejrzyjcie rozmowę z rzeszowskim „Orlikiem”
Materiał został przygotowany podczas Air Show Radom 2017 we współpracy z portalem aviation24.pl
źródło: youtube.com/ LOTNICZE PODKARPACKIE (blog)
Pilot, jako kadrowicz Wojska Polskiego brał udział m.in w w pięcioboju lotniczym podczas lotniczych mistrzostw świata.Najbardziej dramatyczny moment przeżył w czerwcu 2002 roku, gdy podczas lotu Orlikiem nad centrum Radomia musiał katapultować się z powodu awarii samolotu. Wcześniej skierował maszynę na boisko miejscowego stadionu (o czym mówi w powyższym materiale.) Gdy nie lata, w wolnych chwilach łowi ryby m.in. w Bieszczadach.