Aeroklub Mielecki reaktywował do lotu odrzutowiec TS-11 Iskra. Odnowiony samolot mieleckiej produkcji o nieprzypadkowych numerach rejestracyjnych SP-DOF jest już po testach i oficjalnym oblocie.
Oryginalna TS-11 Iskra o znakach rejestracyjnych SP-DOF i bardzo charakterystycznych barwach: stalowo-pomarańczowo-czarna została oblatana w 1977 roku. Był to samolot demonstracyjny WSK PZL Mielec, który po raz pierwszy zaprezentowano na prestiżowych pokazach lotniczych we francuskim Le Bourget w 1977 roku. Wówczas jego możliwości prezentował mielecki pilot doświadczalny I kl. inż. Stanisław Wasil. W książce pt. „Pilot doświadczalny” jej autor pisał o Wasilu tak:
Wasil specjalizował się w demonstrowaniu Iskry. Jego program pokazów nie miał równych sobie. Wykonywał miedzy innymi, na wysokości 30 metrów z prędkością 400 km/h bardzo wolno sterowaną beczkę w idealnie poziomym locie. Wytwórca silników do Iskry z Rzeszowa zezwolił mu, jako jedynemu pilotowi w Polsce, na wykonywanie podczas pokazów samolotu szybkich beczek autorotacyjnych. Wytwórca określił przy tym maksymalne obroty turbiny sprężarki silnika na 12 000 obr/min oraz maksymalną prędkość lotu w tym manewrze na 450 km/h. Przekroczenie tych wartości mogło spowodować uszkodzenie turbiny sprężarki. Na obserwatorach na ziemi wykonanie tej figury robiło niesamowite wrażenie.
Potem, do początku lat 90. „DOFkę” wykorzystywano do treningu mieleckich pilotów doświadczalnych, przedłużania uprawnień, a także innych pokazów lotniczych m.in. dla potrzeb mieleckich zakładów.
Odrzutowiec „pod skrzydłami” aeroklubu
Samolot TS-11 Iskra SP-DOF okazał się inspirujący. Dziś prezentuje się „pod skrzydłami” Aeroklubu Mieleckiego. Skąd wziął się pomysł, aby Aeroklub Mielecki jako jedyny w kraju posiadał samolot odrzutowy? Po co im TS-11 Iskra? I dlaczego temu aeroklubowi zależało na upamiętnieniu tego konkretnego egzemplarza? O kulisach tego przedsięwzięcia opowiadał mi Paweł Świerczyński – prezes wymienionego stowarzyszenia.
Paweł Świerczyński: Pomysł wziął się trochę ze względu na moje lotnicze i rodzinne sentymenty. Gdy współcześnie, do Mielca, do hangaru naszego aeroklubu trafiła pierwsza Iskra podczas rozmów z mechanikami z Dęblina pojawiło się pytanie czy my jako niegdyś fabryczny aeroklub nie chcielibyśmy również mieć w swojej flocie tego mieleckiego odrzutowca. Oni wcześniej pracowali w jednostce wojskowej. Naprawiali te samoloty i mieli rozeznanie, gdzie na terenie kraju istnieją jeszcze TS-11 oraz w jakim są stanie technicznym. Osobiście bardzo bolało mnie, gdy w latach 90. syndyk masy upadłościowej mieleckiej WSK PZL sprzedawał pozostałe w fabryce nasze samoloty. O ile dobrze pamiętam były tam wtedy dwa An-2, Mini i Super Dromadery i jedna TS-11 Iskra – właśnie SP-DOF. One były jeszcze wtedy w miarę dobrym stanie technicznym, a sprzedawano je za bezcen, za kilka tysięcy złotych. Tę oryginalną, demonstracyjną Iskrę sprzedano do Anglii i chociaż nowy właściciel, starszy człowiek miał aspiracje, żeby latała to jednak finalnie nie udało mu się do tego doprowadzić, a SP-DOF ostatecznie wylądowała w jakimś angielskim muzeum. Wcześniej ponad dwadzieścia lat samolot stał pod chmurką i korodował. Jego los dotknął mnie tym bardziej, że pilot doświadczalny Stanisław Wasil, który prezentował ten samolot na salonie lotniczym we Francji był moim dziadkiem. Nieraz opowiadał mi o swojej pracy – o tym i wielu innych produkowanych w Mielcu samolotach, a w latach 50. był też prezesem fabrycznego aeroklubu, pilotem instruktorem i startował w zawodach samolotowych. „DOFką” latał również instr. pil. dośw. Zbigniew Nowakowski. On zaprezentował ją na air show w Farnborough.
„Oryginalny SP-DOF miał numer fabryczny 1625. Nasza, przed malowaniem miała 1413.”
Katarzyna Hadała: SP-DOF zainspirowała aeroklub. Ponieważ wasza TS-11 Iskra to pewien fortel.
Fakt. Oryginalny SP-DOF miał numer fabryczny 1625. Nasza, przed malowaniem miała 1413 i jest dwa lata starsza od oryginału, który już nie istnieje, ale naszym przedsięwzięciem pokazaliśmy, że o nim pamiętamy. Warto też wiedzieć, że dla WSK PZL Mielec ważniejsze były znaki rejestracyjne niż numery fabryczne statku powietrznego, ponieważ gdy samolot zmieniał właściciela dotychczasowe znaki rejestracyjne, nadane u producenta przekazywano na inny fabryczny samolot. Fortel polegał na tym, że my tę naszą Iskrę 1413 pomalowaliśmy w sposób bardzo zbliżony do oryginalnej „DOFki”.
Niektórzy już mają wam to za złe, że nie w sposób 1:1, w 100% adekwatny do oryginału.
Słyszę takie głosy, ale pamiętam, jak dziadek opowiadał, że tamta oryginalna wcale nie była pomalowana tak profesjonalnie. Mówił, że górną powierzchnię skrzydeł pomalowali tak samo jak dolną, co skutkowało tym, że gdy kręcił nią w powietrzu beczki i inne elementy akrobacji to widzowie na ziemi czasem nawet nie widzieli, że samolot jest odwrócony. Dolna powierzchnia skrzydeł nie odznaczała się od górnej, a powinna. Przykładowo u akrobacyjnych Zlin-ów malowano rozety, żeby publiczność oglądająca taki lot dostrzegła w jakiej pozycji znajduje się samolot. Nawet jak malowali M26 Iskierkę to nanosili takie biało-czarne pasy od spodu, żeby było widać jak samolot się „przewraca”. Bez takich zabiegów tylko fachowcy widzą figurę. W latach 70. – 80. nie było też takich farb jak obecnie. Jedynie matowe i nie przywiązywano wagi do tego w jaki sposób powinien być pomalowany samolot.
„Marzyła mi się formacja pokazowa z floty samolotów WSK PZL Mielec.”
Wspomniałeś, że pomysł odtworzenia TS-11 Iskra SP-DOF przez aeroklub wziął się z twojego sentymentu do pracy dziadka, ale ty miałeś też osobliwe lotnicze marzenia.
Kiedyś marzyła mi się taka formacja pokazowa złożona z floty samolotów produkowanych w WSK PZL Mielec. Marzyło mi się takie „latające muzeum” rodem z Podkarpacia. Wyobrażasz sobie: mielecki CSS-13, „Antki”, Iskra, M18 Dromader i M15 Belfegor w locie. Te samoloty robiłby furorę! Mnie ta wizja kręciła od dziecka.
Ty w ogóle chyba od urodzenia byłeś tym lotnictwem przesiąknięty?
Można tak powiedzieć. Wychowałem się w rodzinie lotniczej, a moi rodzice nawet brali ślub w aeroklubie. Pamiętam nawet jak kiedyś, w dzieciństwie pojechaliśmy Fiatem 126p z moim tatą – pilotem i Witkiem Wiśniewskim do Radomyśla Wielkiego, żeby zobaczyć stojący tam na rynku mielecki PZL M2. Oni wspominali czasy, gdy ten samolot jeszcze latał. Chcieli znowu pozyskać go do aeroklubu i wyremontować.
Ale on przecież był kiedyś u was, jeszcze w aeroklubie fabrycznym.
Tak. Był u nas M2 i M4 Tarpan i Pliszki, które po wycofaniu z WSK PZL Mielec były przekazane do aeroklubu. One już wtedy nie latały, ale aeroklubowi mechanicy utrzymywali je w stanie technicznym, który pozwalał przywrócić do latania.
A pamiętasz jak „DOFka” 1625 stała w aeroklubie?
Pewnie, że tak! Ponieważ ona została sprzedana bardzo późno, chyba w drugiej połowie lat 90. a że była egzemplarzem pokazowym, wykorzystywanym okolicznościowo dlatego od nowości miała wylatane tylko około 400 godzin. Porównując z tymi wojskowymi, które mają wylatane kilka tysięcy godzin to to TS-11 Iskra SP-DOF była samolotem takim „niewymęczonym”. Często zabieraliśmy „DOFkę” na wystawę statyczną podczas imprez lotniczych organizowanych przez aeroklub.
Skoro ta wasza nie jest oryginalną to co lata pod skrzydłami „DOFki”?
Jak już wspomniałem to jest egzemplarz z 1975 roku o numerze fabryczny 1413, który służył w siłach powietrznych – w jednostce w Gdyni i w Radomiu, w marynarce wojennej przez co ta TS-11 była charakterystycznie pomalowana. Nas jednak bardziej interesowało gdzie była remontowana i jaki był jej stan techniczny – czy przewody nie są poprzecinane, stan dźwigara, instalacji elektrycznej itp. Ta Iskra pierwotnie była pomalowana taką farbą odporną na słoną, morską wodę. Remontowały ją w Wojskowe Zakłady Lotnicze w Bydgoszczy. Dodatkowo zbiorniki miała wyłożone taką specjalną substancją, która nie pozwala, aby na nitowaniach puszczało paliwo. Normalnie Iskra ma integralne zbiorniki w skrzydle – tak robiono to w Mielcu. One są bezpośrednio w płacie skrzydła, a tutaj ma jeszcze dodatkowe wzmocnienie.
W takim stanie do was przybyła z Chełma?
Tak, z chełmskiego Zakładu Doskonalenia Zawodowego. Po wycofaniu ze służby została przekazana tej szkole przez Ministerstwo Obrony Narodowej i kilka lat stała na jej terenie, ale w takim miejscu, gdzie nikt jej nie mógł zdewastować. Wiedzieliśmy, że szkoła w żaden sposób nie wykorzystuje tego egzemplarza. Prace modernizacyjne, które zrobiliśmy na tym samolocie to w zasadzie był generalny remont. Samolot był rozebrany niemal do ostatniej śrubki.
Nie obawiasz się zarzutów, że sprofanowałeś samolot kierując się prywatnymi sentymentami?
Ale spójrz ile samolotów zalega gdzieś pod chmurką i nie ma chętnych, żeby je zrewitalizować. Uważałem, że ta TS-11 Iskra SP-DOF była najbardziej związana z Mielcem, ale ta oryginalna, demonstracyjna kilkadziesiąt lat stała jako pomnik na wolnym powietrzu w angielskim klimacie po czym „zjadła” ją korozja.
„Pomyślałem, że Iskra byłaby dobrym produktem marketingowym aeroklubu.”
Sam pomysł wskrzeszenia tego samolotu pojawił się publicznie w 2019 roku. Aby zrealizować ten cel wasz aeroklub uruchomił społecznościową zbiórkę funduszy zachęcając do wpłat potencjalnych darczyńców. „To nasza mielecka cywilna Iskra, na której trenowali piloci doświadczalni PZL. Odbudowa tak wymagającego statku powietrznego jest pracochłonnym projektem będącym kolejnym wyzwaniem w naszej lotniczej działalności. Środki pozyskane ze zbiórki przeznaczymy na zakup silnika oraz pozostałych brakujących lub uszkodzonych podzespołów płatowca” – pisaliście na stronie zrzutka.pl. Tylko nikły procent faktycznych kosztów udało się tym sposobem zebrać.
Zaledwie kilka tysięcy złotych, a doprowadzenie samolotu do stanu lotnego kosztowało kilkaset.
Ta kwota odzwierciedla faktyczny stan techniczny czy raczej to, że po wycofaniu z armii robi się coraz trudniej o części zamienne do TS-11 Iskra?
Jeśli chodzi o dostęp do części to faktycznie trochę tak jest. Ale w sumie to jedno i drugie, bo trzeba pamiętać, że w latach 80. i 90. Iskry były remontowane w Wojskowych Zakładach Lotniczych i nie miały opieki, aktualizacji ze strony producenta. Modernizowano transpondery czy radiostacje, ale bardziej odważnych modernizacji ze strony producenta w tym samolocie nie było. Jakby nie patrzeć TS-11 Iskra jest samolotem przestarzałym. My teraz aktywując jeden egzemplarz do lotu nie robimy tego, żeby pokazać, że Iskry nadal mogłyby latać w armii. Chociaż pewnie mogłyby jeśli zamiast projektu I-22 Iryda byłby projekt modernizacji TS-11. Tak się to robi: płatowiec jest stały a modernizowana jest awionika, elektryka, pomy hydrauliczne itp.
Kluczowe pytanie: po co zatem na tę chwilę aeroklubowi samolot odrzutowy?
Pomyślałem, że taka własna latająca Iskra byłaby dobrym produktem marketingowym aeroklubu. Mnie od wielu lat kręciły pokazy lotnicze. Nieraz organizowałem i pomagałem przy tego rodzaju imprezach. Widziałem potencjał w przekazie tego lotnictwa. Nawet nasz An-2 jak gdzieś leciał na pokazy to robił wrażenie. Pamiętam jak po raz pierwszy na Internationale Luft- und Raumfahrtausstellung (ILA) w Berlinie zaprezentował się polski Zespół Biało-Czerwone Iskry. Był jedyną formacją latającą z naszego kraju.
Czy wzorem Fundacji Biało-Czerwone Skrzydła też planujecie loty komercyjne tą Iskrą ? Czy to co robicie wy i ta fundacja nie jest zbieżne?
Słyszałem o tym. Dziwiłem się trochę. Mój dziadek poświęcił sporo lat życia, żeby ten samolot latał i stało się to w dużej mierze dzięki niemu i innym mieleckim pilotom doświadczalnym, konstruktorom i mechanikom. Gdy Iskra przyszła z Warszawy to w Mielcu mówili, że to nie samolot tylko „latająca trumna” a dzięki tutejszym pilotom ten samolot służył w wojsku kilkadziesiąt lat. Sprawili, że modernizowano Iskrę. Podobnie jak w tej opowiadanej przeze mnie historii nie można powiedzieć, że ktoś ma monopol na przywracanie tych czy innych samolotów niebu. Każdy może i ważne, żeby to robić bo to jest lepsze niż gdyby po wycofaniu ze służby miały istnieć jedynie jako pomniki na wolnym powietrzu. Jeśli chodzi o loty to raczej tak zwane zapoznawcze. W sumie to nie myślałem, żeby wozić nią ludzi… Jeszcze zobaczymy jak to będzie.
Jasne, ale ten samolot wykorzystywany okolicznościowo, na pokazach przecież musi na siebie zarobić.
Jeśli już to może będziemy organizować loty dla VIP-ów, którzy potem mogliby nas wesprzeć.
Zatem jak nowa „DOFka” radzi sobie po pierwszych lotach?
Pierwszy odbiór samolotu przez pilotów testowych wypadł całkiem dobrze. Musieliśmy usunąć drobne usterki – m.in. naprawić sztuczny horyzonty, który nie wskazywał poprawnie, ale „płatowcowo” i „silnikowo” nasza Iskra zdała egzamin. Ładnie wypadła też prędkość minimalna. Po oblocie naszej 1413 piloci doświadczalni wystawili protokół. Potem naszej TS-11 zostanie nadana klasa i będzie mogła latać w kategorii „specjalny”. Trzeba będzie pilnować eksploatacji tego samolotu. My niemal wszystkie elementy wymieniliśmy na nowe. Wiadomo, że części były wyprodukowane w latach 70. ale te które pozyskaliśmy nie były dotąd używane. Warto jeszcze wspomnieć ciekawą rzecz: jak TS-11 były sprzedawane do wojska to producent WSK PZL Mielec zagwarantował części zamienne na około 40 lat. Teraz o takich luksusach można jedynie pomarzyć. Wtedy producent ręczył za ten samolot.
Kto będzie zasiadał za sterami tego polskiego, aeroklubowego odrzutowca?
Testy w locie robili piloci doświadczalni – Mirosław Obrębski i Sławomir Hetman. Niewykluczone, że nadal będą z nami współpracować, ale mam cichą nadzieję, że uda nam się wznowić kpt pilota rezerwy Adriana Rojka z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku znanego ze słynnego, niemal pionowego startu myśliwcem Mig-29 podczas angielskich pokazów Royal International Air Tattoo (RIAT) w 2015 roku. Chociaż wiadomo, że nie będzie kręcił Iskrą takich ewolucji jak na Mig-29.
Mielecki odrzutowiec mieleckiego aeroklubu. To brzmi dobrze, ale waszym głównym, statutowym celem – obok rozwijania i propagowania rodzimego lotnictwa jest szkolenie lotnicze.
Nasze stowarzyszenie ma bardzo liczne cele statutowe i oprócz szkolenia młodzieży na szybowcach realizujemy również idee „latającego muzeum”. Ja miałem bardzo różne lotnicze marzenia. Niektóre nawet mocno odrealnione – chciałem też odtworzyć latający cyrk Skalskiego z floty Spitfierów i Mustangów aby prezentować symulację bitwy o Anglię na pokazach. Ale teraz, dziś jedno z nich mi się spełniło – aeroklub ma latającą Iskrę.
* * *
Powstały na początku lat 60. XX wieku samolot TS-11 Iskra był jednym z najlepszych w tej kategorii sprzętu lotniczego na świecie i pierwszym z napędem odrzutowym zaprojektowanym i skonstruowanym w całości w Polsce, w WSK PZL Mielec. Pierwszy prototyp ukończono pod koniec 1959 roku. Produkcję Iskier zakończono w 1987 roku. Wyprodukowano ponad 400 egzemplarzy. Polskie lotnictwo wojskowe użytkowało je od 1962 roku, a jedynym zagranicznym użytkownikiem były indyjskie Siły Powietrzne Indii. W latach 1970–2000 samoloty TS-11 Iskra były podstawowymi płatowcami wykorzystywanymi do szkolenia przyszłych pilotów wojskowych. Od początku lat 90. liczba egzemplarzy w armii ulegała zmniejszeniu (por. „TS-11 Iskra – ostatnie lata w szkoleniu lotniczym” A. Gołąbek i A. Wrona w: „Lotnictwo” 4/2018). W lipcu 2022 roku samolot TS-11 Iskra definitywnie zakończył służbę w Wojsku Polskim. Gen. dyw. pil. Jacek Pszczoła, Dowódca 4 Skrzydła Lotnictwa Szkolnego powiedział wtedy:
Była na swoje czasy jednym z najlepszych samolotów do szkolenia młodych pilotów (…) przyjazna w pilotowaniu, z idealnie przystosowaną do szkolenia konstrukcją oraz wybaczała wiele błędów młodych lotników. Zapisuje się w naszej pamięci jako Dama polskiego lotnictwa, jedna z najdoskonalszych polskich konstrukcji wszechczasów. (za: „TS-11 ISKRA żegna się z lotnictwem wojskowym” kpt. Ewa Złotnicka w:wojsko-polskie.pl)
Dziękuję za ten ciekawy artykuł, fascynująca historia 🙂