Popularny Antek to co prawda produkcja przywieziona zza wschodniej granicy, ale ta maszyna na dobre wpisała się w lotnicze podkarpackie.
AN-2 robił już chyba wszystko: woził pasażerów, był samolotem rolniczym, w aeroklubach do dziś „pracuje” jako maszyna do wynoszenia spadochroniarzy, śmiałkowie bili w nim rekordy, nawet przelatując ocean, a Korea Północna… używa go podczas ćwiczeń jako samolotu bojowego. Podkarpacka historia „Antka” zaczęła się w 1957 roku.
Wtedy zakłady w Mielcu zaczęły na licencji produkować maszyny, które zaczęto seryjnie produkować kilka lat wcześniej. PZL produkował na podkarpaciu aż kilkanaście typów tej maszyny – od desantowej przez transportową, pasażerską, rolniczą aż do specjalnej – samolotu transmisyjnego TVP! Z Mielca do 20 różnych państw odleciało prawie 12 tysięcy AN-2. Silniki do „Antków” pochodziły, zależnie od wersji, z WSK w Rzeszowie lub Kaliszu. Pierwsze wersje dwójek znane były jako „Szmaciaki”, bo powierzchnie sterowe i skrzydła kryto płótnem. Ale swoją ksywke spokojnie mógł zachować, bo dolne skrzydło na zawsze zostało płócienne. Samolot w malowaniu polskich linii lotniczych LOT kiedyś regularnie latał na trasach krajowych, dziś wciąż można je zobaczyć i usłyszeć na niebie – a to dlatego, że „Antek” charakterystycznie klekoce i bardzo długo się wznosi. Szmaciany samolot z biura Antonowa naprawdę podbił świat.