Ten pomysł tkwił mi w głowie od paru lat. Ale realizacja jakoś się nie składała. Marzyłam o zdjęciach, których tematem będzie 'blogerka lotnicza w lotniczym podkarpackim’. Okazał się niełatwy. Potrzebowałam lotniczego miejsca w regionie i twórczego fotografa. Ostatecznie znalazło się jedno i drugie, a z sesji wyszło kilkadziesiąt fotografii. Zobaczcie kilka z nich.
Na te fotografie czekałam miesiąc. W ferworze zajęć to właśnie tyle czasu upłynęło zanim zobaczyłam wymuskane owoce odlotowej sesji zdjęciowej wykonanej przez Wojtka Turbaka. Ale po kolei. Od pomysłu do realizacji częśto bywa długa droga. Najpierw były „schody” – trzeba było wymyślić m.in. miejsce, kadry i jaki fotograf będzie potrafił je stworzyć. Z powodu braku możliwości odpuściłam. Na parę lat. Aż nagle zdarzyły się sprzyjające okoliczności i…
Zaczęły mi się śnić samoloty…
Dziś myślę sobie, że to było takie moje fotograficzne deja vu. Znalazło się i miejsce i twórczy fotograf i pomysły na obrazki. Jednak paradoksalnie żaden z tych elementów nie był oczywisty. Albo klientka zbyt wymagająca 😉
Nie wiem czy zasługuję na miano kobiety w lotnictwie
Ale ocierając się o tę tematykę doszłam do wniosku, że lokując siebie w tej roli nie chcę być wystylizowana na pilotkę czy na pin up girl itp. Powodem były oczywiście głównie stereotypy i potrzeba ich przełamywania. Poprosiłam Wojtka – fotografa, aby zdjęcia były eleganckie, z klasą, a jednocześnie trochę pół żartem, trochę pół serio i z polotem. Załapał w lot. Co więcej, zareagował wielkim entuzjazmem, gdy dowiedział się gdzie będzie plener fotograficzny takiej sesji.
ZOBACZCIE
co się dzieje gdy blogerce lotniczej zaczynają śnić się samoloty… Coś trzeba było z tym zrobić.
Zanim powstały te kadry zrobiliśmy „burzę mózgów”.
Na terenie dzisiejszego Ośrodka Kształcenia Lotniczego w Jasionce niegdyś mieścił się m.in port lotniczy Rzeszowa Uznałam, że to doskonałe miejscem do realizacji tej sesji. To miejsce z historią – dzięki temu mogliśmy wykonać nawet pewien zdjęciowy bonus, ale o tym za chwilę, z bogatą infrastrukturą i flotą. Zmaterializowały mi się te wyśnione samoloty. Aby być świadoma tego, gdzie będą wykonywane owe fotografie zaczęłam studiować historię tego tego miejsca. Przeglądałam różne archiwa – kroniki, socjalistyczne gazety i książki (w tym „Skrzydła nad Wisłokiem” Szymona Jakubowskiego). Ze zdumieniem czytałam o ulotniczonym mieście i o tym jak przez około 30 lat to miejsce funkcjonowało jako port lotniczy – przyjmowało i odprawiało pasażerów samolotów pasażerskich, a jednocześnie współistniało obok kilku innych instytucji lotniczych.
Dodatkową motywacją było pewne archiwalne zdjęcie z lat. 80. XX. które wpadło w moje ręce nieco wcześniej, długo tkwiło mi w głowie i nie dawało spokoju. Widać na nim budynek ówczesnego portu (dziś – siedziba OKL) od strony dawnej płyty postojowej i samolot szkoleniowy PZL M-20 Mewa, na którym trenowali wówczas studenci Ośrodka Szkolenia Personelu Lotniczego, w czasach Polski Ludowej jedynego w kraju szkolącego pilotów samolotowych i śmigłowcowych do lotnictwa cywilnego. Dostrzegłam w nim coś ogromnie urzekającego, inspirującego… Tak zrodziła się kolejna odlotowa idea: połączyć lotniczą przeszłość z teraźniejszością! Zrobimy zestawienie tej fotografii ze stanem obecnym! – wykrzyknęłam z euforią do znajomego pilota. Na co on retorycznie zapytał: Kaśka, a Ty nie masz jeszcze dosyć ? Hmm… Dosyć, dosyć…. Dosyć to mogę mieć zmywania naczyń, ale lotnictwa? Na razie nie wiem jak to zrobić 😉