Gdy w latach 60. XX wieku rzeszowianin Jacek Lipski zaczynał swoją przygodę ze modelarstwem lotniczym na to hobby był popyt. To, co teraz nazwalibyśmy marketingiem wówczas było propagandą, która w tym przypadku, bez względu na nomenklaturę, dawała widoczne efekty. Modelarstwo lotnicze popularyzowało politechnizację i lotnictwo wśród tych najmłodszych, przyszłych lotników. Jackowi prawie się udało. Dzięki owej propagandzie, jako dziecko połknął bakcyla lotnictwa…
To się zdarza zawsze wtedy, gdy akurat chcę odpocząć od regionalnego lotnictwa. Ktoś, coś o kimś podpowie, napisze, że jest taki ktoś w Rzeszowie, kto od ponad 25 lat własnoręcznie klei modele lotnicze. Marek przekonywał, że Jacek to pasjonujący człowiek, że wykonywał m.in. latające platformy badawcze na potrzeby wojska i, że w tym co robi jest perfekcyjny. Realizm kazał mi zapytać o medale, trofea. Usłyszałam, że coś tam ma… Ale czy naprawdę tylko o to chodzi? Takie czasy. Komercyjne. Chcemy sensacji, sukcesów, widowisk. Z drugiej strony – lubimy wracać do przeszłości i poznawać mikrohistorie zwykłych ludzi…
Modelarza odwiedziłam w lecie 2018 roku w jego domu. Tę wizytę zaczęliśmy od … Garażu.
W GARAŻU
W garażu na jednym z rzeszowskich osiedli tuż obok samochodu stoi pokaźnych rozmiarów, biało – czerwony model samolotu. To RWD-23.
Samoloty.pl/encyklopedia_lotnicza: Modelarstwo - polega na odwzorowaniu rzeczywistych obiektów w zmniejszonej postaci. Postrzegane jest głównie jako hobby, ale może być także sportem. Wyróżniamy wiele form modelarstwa. Najpopularniejsza z nich to [...] redukcyjne, które dzielimy na kartonowe, plastikowe i mikromodelarstwo.
W ramach modelarstwa lotniczego buduje się modele samolotów napędzanych silnikiem [...] sterowane zdalnie lub latające swobodnie. W ramach samolotów wyróżniamy małe samoloty do zabawy tj. Fun-Flay, aż po duże modele odrzutowce, które osiągać mogą prędkość 300 mph na krótkim dystansie i przeznaczone do akrobacji (np. F3A).
Jacek, prawdopodobniej jako jedyny na świecie, zbudował latający model tej maszyny.
– To jest model zrobiony przez mnie od podstaw i, jeśli sobie dobrze przypominam, latam nim już ze 12 lat. Trzymam go w garażu ponieważ trochę zalatuje benzyną. Tych elektrycznych nie czuć to stoją w domu, a ten jak polata to go czuć przez jakiś czas.
Polski, dwumiejscowy samolot szkolny RWD-23 zaprojektował Andrzej Anczutin. Został wykonany w wytwórni RWD i oblatany na początku 1939 r. W czerwcu, po próbach fabrycznych rozpoczęto budowę drugiego, zmodyfikowanego prototypu. Liczono, że ten samolot zastąpi samoloty RWD-8 szeroko wykorzystywane w lotnictwie polskim do szkolenia pilotów.
Firma otrzymała zamówienie od LOPP na 10 egzemplarzy, ale wybuch wojny zburzył te plany. Co więcej prototypowy egzemplarz samolotu został zniszczony we wrześniu 1939 roku. Jeden został zamówiony jako egzemplarz okazowy dla Egiptu, ale z powodu wybuchu wojny nie został dostarczony.
– Jak dotąd nigdzie nie spotkałem oferty sprzedaży tego modelu. Razem z tymi dwoma egzemplarzami została zniszczona dokumentacja. Ten model ocalił jeden fanów, działaczy lotnictwa, były pilot, który zainicjował odbudowę RWD-5 bis chciał zrobić replikę RWD-23. Wspólnie z osobami pracującymi w fabryce RWD opracowali dokumentację repliki. Miała być produkowana jako ultralekki samolot turystyczny o sylwetce RWD-23, ale panowie nie do końca się dogadali. Od jednego z nich dostałem ulotkę ze szkicem tego samolotu i sam opracowałem własny plan budowy tej konstrukcji jako modelu. Następnie zbudowałem go i zaprezentowałem na zlocie w Turbii. Ludzie byli zdziwieni. Nie liczyli, że to będzie model, który lata. Potem ktoś coś o tym napisał; była chwila zdumienia, zaciekawienia, zainteresowania i sprawa ucichła. Dziś chyba nikogo to nie interesuje… Mam wrażenie, że nawet brać lotnicza nie kojarzy historii tego samolotu…. (Jacek Lipski)
Kluczem do budowy była dokumentacja. Tutaj jej nie było w związku z czym nie było podstaw do stworzenia planów stworzenia modelu tego polskiego samolotu. Jacek zapytany o to, co go skusiło, aby się tego podjąć przewrotnie odpowiada, że właśnie ten brak. Potraktował to jako wyzwanie. Trzeba było „tylko” posiedzieć, pomyśleć, poszperać tu i tam, mieć trochę wyobraźni i sporo doświadczenia. RWD-23 zaczął budować w 2004 roku.
W KOTŁOWNI
– A ten robię dla kolegi. To Sensation. Na razie jeszcze w częściach, do samodzielnego złożenia. On go kupił i chce nim latać. Jest kilkukrotnym mistrzem Polski w tej dyscyplinie, ale nie ma czasu na składanie, a ja jestem na emeryturze to jemu go składam. (Jacek Lipski)
Patrząc na ten zbiór nie mogłam powstrzymać się od pytania jak długo mu to zajmuje i przede wszystkim ile latających modeli wykonał?
– To jest dobre pytanie! Nie mam pojęcia! Ćwierć wieku to robię…. Zrobiłem może kilkanaście, a może kilkadziesiąt. Powiedzmy, że wykonuję jeden model rocznie. Ale trzeba też odróżnić budowanie tych prostych, amatorskich konstrukcji od tych modeli RC, które powstają o wiele dłużej. W zimie lepiej mi to idzie. RWD-23 budowałem około 600 godzin. Do tego trzeba mieć wprawę i wszystkie materiały. Ja nie lubię planów bo to jest reżim. Bez nich można robić modele, ale do tego trzeba mieć wiedzę i inżynierski polot. Jeśli decyduję się wykonać go samodzielnie to na przykład mogę sprawić, że będzie on lżejszy, bardziej sterowny itp. To może się przełożyć na jakość lotu, ale to również ryzyko ponieważ, jeśli decyduję się na ingerencję własną w plan to muszę być pewny swojej wiedzy. (Jacek Lipski)
Tę Jacek nabył przez lata żmudnej i czasochłonnej pracy. Schodzimy do piwnicy.
W PIWNICY
W pomieszczeniu przerobionym na garaż, na dachu trabanta stoi ubrany w kolorowe pokrowce Axiome EP – jeden z najsłynniejszych modeli w zawodach F3A. Tym egzemplarzem wcześniej latał wielokrotny mistrz świata. Niestety podczas jeden z rywalizacji Francuz rozbił model. Jacek pozyskał go, poskładał i dziś od czasu do czasu też nim lata.
– Miałem takie różne pomysły. Axiome EP jest akurat już cały złożony. Gotowy do lotu waży około 5 kg. Jak startowałem w zawodach, od 1997 – 2000 roku, bardzo intensywnie budowałem modele. Nigdy nie byłem w czołówce ponieważ mnie chodziło przede wszystkim o to tworzenie, a potem latanie. Właściwie na ten moment to, co miałem wylatać lub zbudować to już zrobiłem… Chociaż jest taki typ modeli, które latają na małej przestrzeni. Nazywają je Park Flyer. Jednak ja nie chcę ich kupować tylko samodzielnie zrobić. (Jacek Lipski)
W KUCHNI
Na blacie kuchennego stołu stoją trzy bezcenne miniaturki: niemieckiej Extry 300, rosyjskiego Su-31 i francuskiego KAP-30.
– Wtedy to były takie najbardziej liczące się samoloty w akrobacji. Konkurowały ze sobą w mistrzostwach świata, więc postanowiłem zbudować takie makietki i nazwałem je „Trzej Królowie 2000”. To były krótkie serie tych samolotów. Tę kolekcję od czasu do czasu komuś pokażę. Na co dzień jest schowana, żeby ich nikt nie uszkodził. Podobnych zrobiłem sporo. Niektóre rozdałem znajomym, inne wykonałem na zamówienie. Na przykład jak Politechnika Rzeszowska zrobiła ten motoszybowiec to ja zbudowałem latającą kopię. Ponadto uczelnia zamówiła też takie modele promocyjne. Było ich chyba 12 sztuk. Każdy zrobiłem ręcznie, z drewna. Wszystkie były identyczne. Zrobienie jednego modelu zajęło około 100 – 120 godzin. (Jacek Lipski)
…
W PRZESZŁOŚCI
Z modelarstwem zaczął obcować w szkole podstawowej. To były lata 60. XX wieku, bardzo dobre dla uprawiania modelarstwa. Do dziś pamięta jak na rzeszowskim Zalesiu, razem z kolegami testował swoje modele (patrz foto. poniżej. Jacek to na tym zdjęciu chłopczyk z rowerem po prawej stronie). Dorośli mówili mu, że tam było kiedyś lotnisko wojskowe. On chłonął tę wiedzę i kreował siebie w tej dziedzinie.
– Miałem chyba około 8 lat. Wtedy nie było dla młodych ludzi żadnych atrakcji. Paradoksalnie w czasach powojennych modelarstwo lotnicze natrafiło na dobry grunt. Władza wiedziała jedynie, że trzeba szkolić młodzież pod kątem wojskowym, a co za tym idzie krzewić lotnictwo. Raz ojciec zabrał mnie na pokazy lotnicze w Jasionce z okazji święta lotnictwa. To był pierwszy, lotniczy bodziec. Na lotnisko przybyły tłumy. Pokazy były dla nich jak objawienie. Magia lotnictwa zadziałała. Potem popołudniami, po szkole zacząłem jeździć rowerkiem z kolegami na lotnisko, a piloci z aeroklubu nas hołubili. (Jacek Lipski)
Pamięta nawet swój pierwszy lot samolotem. To był CSS-13 i odbył się z powodu pieczarek.
– Kiedyś, na lotnisku w Jasionce było biało od tych grzybów. Przyczepialiśmy kobiałki do roweru i zbieraliśmy je z lotniska, a piloci zabierali nas na pokład samolotów. (Jacek Lipski)
Potem Jacek zamarzył, aby zostać pilotem.
– Starszy brat chodził do modelarni w Domu Harcerza, a ja byłem jeszcze za mały, ale bardzo ciekawiło mnie czym on się tam zajmuje. Wspinałem się na parapet i zaglądałem co oni tam robią. W końcu mnie na tym przyłapano. Instruktor, zasadniczym tonem zapytał czy chce tam uczęszczać. Przestraszyłem się, bo wiedziałem, że jestem jeszcze za mały. On jednak ponowił pytanie. I tak się zaczęło. (Jacek Lipski)
W kuchennym kącie rodzice ustawili małemu Jackowi drewniany stolik i krzesełko. Chłopak coś tam skrobał, kleił i uczył się obróbki drewna. Gdy poszedł do szkoły średniej już nie było na to czasu, a marzenia o zostaniu pilotem rozpłynęły się po wynikach badań lekarskich.
– Miałem wadę przegrody nosowej. To dyskwalifikowało mnie jako przyszłego pilota. Rodzice nie zgodzili się na operację więc poszedłem do rzeszowskiego technikum WSK PZL, żeby być blisko lotnictwa. (Jacek Lipski)
Pierwsze kroki w modelarstwie lotniczym stawiał w 1994 roku. Tym razem budując i latając modelami zdalnie sterowanymi. W wieku 45 lat, po uzyskaniu stabilności życiowej ponownie znalazł miejsce dla uprawiania swojej pasji z dzieciństwa. Przez 30 lat naprawiał samochody. Był też sportowcem – uprawiał łyżwiarstwo i kolarstwo. W międzyczasie skończył szkolę muzyczną.
Pewnego dnia na podwórku zobaczył jak dzieci bawią się zdalnie sterowanymi samochodzikami.
– Przyglądałem się temu mechanizmowi i nie dawało mi to spokoju. Powiedziano mi, że można je kupić w takim sklepie modelarskim na ulicy Bernardyńskiej w Rzeszowie. Poszedłem tam i zobaczyłem też modele lotnicze napędzane spalinowo. I nagle olśnienie! Zorganizowałem sobie sprzęt do zdalnego sterowania, a koledzy pomogli wejść w ten lotniczy świat. Ćwiczyłem – latałem, rozbijałem się, kleiłem i od nowa. W końcu któryś model przetrwał. To dało mi nadzieję na lotniczą reaktywację w takim modelarstwie lotniczym, którego dotąd nie znałem. To było 25 lat temu… (Jacek Lipski)
W PRACOWNI
W pracowni modele są niemal wszędzie. Do tego przyrządy kreślarskie, statuetki i narzędzia. Na ścianie wisi duży model halowy, dalej słynny z okresu pionierskiego lotnictwa Breliot XI „La Manche” i „świr” – tak nazywa Jacek niewielki, wielobarwny model, który w powietrzu wykonuje ewolucje niepojęte nawet dla niego samego. W rogu stoi oparta o ścianę wielka „Ara”.
Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Mechanizm jest taki: polatasz jednym, a potem chcesz mieć model bardziej zaawansowany. Są modelarze, którzy budują i latają, a są modelarze, którzy tylko latają.
– Teraz jest „latacz” i jest modelarz. Tych drugich jest coraz mniej… Ale są modele do których się człowiek przywiązuje, które mają „duszę”. To podobno te, które zbudowało się własnoręcznie. Takim moim dzieckiem jest ten RWD-23. (Jacek Lipski)
Jacek zapytany o to czy te modele to dziś kapitał odpowiada niechętnie. Sam stara się wykorzystywać pewne elementy z jednego modelu w drugim i rekonstruować te rozbite, których często pozbywają się „latacze”. Nie jest jednak tajemnicą, że wpisując choćby w jednej z najpopularniejszych platform handlowych hasło 'modele RC’ w kategorii 'Modelarstwo” można znaleźć egzemplarze za kilkadziesiąt czy kilkaset złotych jak i takie za kilka tysięcy.
Rzeszowski modelarz kiedyś konstruował też modele lotnicze pod tzw. platformy badawcze dla rzeszowskiej uczelni. W pracowni trzyma również puchary.
– Był taki okres czasu, że startowałem jako zawodnik w klasie F3A. Mówią, że to Formuła 1 modelarstwa. Postanowiłem spróbować. Spodobało mi się i znowu zacząłem budować modele. Startowałem m.in. w mistrzostwach Polski. Ta konkurencja wymagała ogromniej liczby treningów na co brakowało mi czasu. Potem zacząłem je sędziować. Robiłem to około 8 lat. Do dziś mam ten model F3A. (Jacek Lipski)
Normalne samoloty – odpowiedniki tych modeli, którymi latają przykładowo piloci z GA Żelazny, Artur Kielak czy Jurgis Kairys wykonują karkołomne i niepojęte figury dla przeciętnego człowieka. A modelem można więcej. Stosuje się materiały wyższej klasy, model jest lżejszy niż samolot i w kabinie za sterami nie siedzi człowiek.
W TEJ CHWILI
– Dawniej modelarzy było dosłownie kilku. Ich praca to był kunszt, ale nagle modelarnie zniknęły ze szkół, domów kultury itp. Porozumieliśmy się ze sobą i przy Aeroklubie Rzeszowskim powstała sekcja modelarska. My ponosiliśmy koszty, a oni zbierali punkty realizując działania statutowe. (Jacek Lipski)
Potem jeszcze zmieniły się przepisy lotnicze, a rzeszowscy modelarze musieli szukać nowego miejsca do uprawiania lotniczej pasji.
– Teraz jesteśmy w Siedliskach, poza obszarem CTR-u i tam mamy oficjalne, modelarskie lotnisko. Gdy założyliśmy stowarzyszenie było nas kilkunastu, teraz jest kilkudziesięciu, ale aktywnych jest około 10 osób. (Jacek Lipski)
Jednak, paradoksalnie – jak twierdzi Jacek – na Podkarpaciu nie mam lotniska dla modelarzy z prawdziwego zdarzenia.
– Bo po co? … Dziś dzieci mają smartphony, konsole i inne elektroniczne urządzenia. Ja widzę, jak przychodzi taki młody człowiek na próbę. Na te modele to tylko popatrzy jak to lata i spuszcza wzrok na ekran telefonu. Dziś średnia wieku modelarza to około czterdzieści lat. Nasz najstarszy kolega ma 80 lat. Andrzej modelarstwem zajmuje się od 1954 roku. Takich seniorów jest trzech, młodych – jak na lekarstwo. Pamiętam jak na jednych zawodach poznałem takiego pana z Łodzi, który miał dwóch synów. Jeden z nich latał bo ojciec sfinansował mu zakup modelu i dość długo jeździli razem na te zawody. Jednak pod koniec studiów chłopak stwierdził, że to już go nie interesuje i…. Został tylko tata-modelarz, którego poznałem. (Jacek Lipski)
W modelarstwo lotnicze bawią się już tylko ci, którzy pamiętają czasy świetności tej dziedziny. Młode pokolenie chyba nie dostrzega w tym lotnictwa. Pozostali jeśli nawet je składają to najczęściej dla zysku, usługowo. W innych krajach to staje się normą – opracowanie dokumentacji, złożenie prototypowego modelu, oblatanie i sprzedaż „przepisu” na budowę na przykład do Japonii, Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii czy Stanów Zjednoczonych.
Rzeszowski modelarz mówi także o sprzedaży dokumentacji do Chin, gdzie w minionych kilkunastu latach zanotowano ogromy rozwój modelarstwa. W ciągu kilku lat jakość chińskich modeli wzrosła na tyle aby trafić do światowej czołówki producentów. W Chinach są budowane całkiem dobre modele dla … „Lataczy”. To właśnie te kraje – z osiągnięciami w produkcji przemysłowej i kulturze technicznej wiodą prym w produkcji oraz dystrybucji modeli.
– Tak oto modelarstwo obumiera. U nas są jakieś firmy produkujące modele, ale nie ma na nie zbytu. Modelarstwo uczy manualnych umiejętności, które dziś są potrzebne coraz mniej. Do naszego stowarzyszenia [przyp. red. – Rzeszowski Klub Modelarzy Lotniczych] przychodzą ludzie o ogromnej wiedzy teoretycznej, książkowej, a modelarstwo oczekuje czegoś więcej. Kiedyś był w naszych szeregach taki pan Christian Schmeissner, Austriak, który zakochał się w Polce i przeprowadził się z Salzburga do Rzeszowa. Miał ogromną wiedzę, pasję i większe niż my możliwości rozwoju w tej dziedzinie. (Jacek Lipski)
Schmeissner był przedstawicielem austriackiej firmy w Polsce. Tu poznał rzeszowiankę Beatę, z którą ożenił się i w podrzeszowskim Miłocinie założył profesjonalny sklep modelarski. W swoim kraju modelarstwem parał się od najmłodszych lat. W środowisku do dziś mówi się o nim, że to wytrawny modelarz i żadna konstrukcja nie ma przed nim tajemnic. Ponieważ był obcokrajowcem, aktywnie działającym w Austrii modelarzem nieraz sprowadzał tu z zagranicy takie nowinki modelarskie jakie w całym kraju nie były dostępne. Jacek wspomina jak przez lata chodził do sklepu Krystiana Schmeissnera po to aby porozmawiać i wymienić się doświadczeniami. Ponadto austriacki modelarz z lubością kontynuował swoją lotniczą pasję na rzeszowskim gruncie. Na Przybyszówce stworzył nawet prywatne lotnisko modelarskie na polu wynajętym od miejscowych rolników.
– W tej chwili już robię coraz mniej. Głównie modele akrobacyjne. Kocioł moich pasji się wypełnia, a ja latam sobie z pasji. Dzięki temu zdaję sobie sprawę co sędziuje na zawodach i tym zajmuję się do dziś. (Jacek Lipski)
Jestem również modelarzem z podobnej grupy wiekowej. W swojej miejscowości zorganizowaliśmy klub modelarski. Uczestniczą w nim modelarze w różnym wieku, natomiast brak jest młodych adeptów klejenia modeli. Ciężko jest zrozumieć rodzica, który przychodzi do pracowni modelarskiej i widząc swojego syna szlifującego listewki do modelu stwierdza – synu co się męczysz z tym szlifowaniem kupię ci model, złożę i będziesz latał. Po złożeniu modelu pierwszy start i tragedia bo model trochę kosztował i został rozbity, a latanie to nie taka prosta rzecz. Kształcimy młodych ludzi, którzy nie potrafią wykonać prostej rzeczy – wbić gwoździa w ścianę. Jestem takim modelarzem jak Pan Jacek Lipski, więcej lubię budować od podstaw niż kupować gotowe modele. Modelarstwo zaczynałem blisko czterdzieści lat temu budując modele szybowców i samolotów z materiałów krajowych. Modelarstwo to manualne umiejętności, nauka budowy modeli , skalowanie, rozrysowywanie części i powiększanie, uczy również wielkiej cierpliwości. Pan Jacek Lipski to wspaniały człowiek oddany modelarstwu całą swoją duszą i oddaniem. Jako modelarz i organizator lotów modelarskich dzięki przyjaznemu podejściu Pana Prezydenta otrzymaliśmy który przystosowaliśmy do możliwości latania. Pozdrawiam Pana Jacka Lipskiego i życzę jeszcze dużych sukcesów w ratowaniu modelarstwa.