Lotnik, który znokautował piłkarzy. Witold Świadek. Wspominamy

przez | 2 listopada, 2016

Ten pilot zaczynał swoją przygodę z Rzeszowem od dorabiania zsypywaniem węgla z nocnych transportów kolejowych. Wówczas Witold Świadek zapewne nawet nie przypuszczał, że zostanie pierwszym, polskim, powojennym mistrzem świata w sporcie samolotowym (1980 r.). To kolejny z rzeszowskich asów przestworzy, wielokrotny medalista w sportach lotniczych, którego wspominamy.

Fot. arch. Aeroklubu Rzeszwskiego

Fot. arch. Aeroklubu Rzeszowskiego (kronika)

Pilot pochodził spod Tomaszowa Lubelskiego. Już w szkole podstawowej sklejał modele szybowców, ale wtedy chciał zostać technikiem radio-telewizyjnym. W tym kierunku kształcił się w rzeszowskim technikum.

– Te noce utkwiły mi szczególnie w pamięci […] Miałem zaledwie 16-17 lat. Matka daleko w rejonie Tomaszowa Lubelskiego, a ja w Rzeszowie. Czułem się nieco samotny i zagubiony. Musiałem sobie jednak radzić.

(Witold Świadek; „Latajcie kochani długo i szczęśliwie.” R. Przepióra)

Wówczas latanie było dla niego nieosiągalne, a szkoła skutecznie studziła wszelkie sportowe zapędy. Za wszelką cenę chciał się usamodzielnić materialnie, dlatego jakiś czas pracował na rampie towarowej i rozładowywał wagony z węglem. Gdy nauczył się już naprawiać radia i telewizory zaczął dorabiać na naprawach sprzętu RTV.

– Tak zaczynałem swoją samodzielną przygodę w prawdziwe życie. O lotnictwie wówczas [ przyp. red.: mowa o czasach szkoły średniej] nie myślałem. Po prostu nie wydawało mi się abym ja kiedykolwiek mógł zostać pilotem […] Do tego stopnia czułem swą «małość», że nawet jak przyszliście panowie do mojej «budy» przy tutejszej WSK na rekrutację, to ja poszedłem do internatu. Nie z niechęci do lotnictwa. Owszem – w duszy, gdzieś w głębi marzyło mi się to, ale wydawało mi się, że jest to marzenie tak odległe, że szkoda go urealniać i z głębin wydobywać.

(Witold Świadek; „Latajcie kochani długo i szczęśliwie.” R. Przepióra)

Wkrótce jednak późniejszemu lotniczemu mistrzowi udzieliła się lotnicza atmosfera panująca wśród szkolnych kolegów. Znacząca była dla niego wizyta przedstawiciela Aeroklubu Rzeszowskiego w szkole do której uczęszczał. W czerwcu 1967 roku postanowił, że zostanie pilotem. Zainspirowany lotniczym spotkaniem złożył podanie na szkolenie lotnicze i pojechał na badania lekarskie do Wrocławia. Był jedynym z grupy swoich kolegów, który pozytywnie przeszedł tę weryfikację. Jeszcze długo imał się różnych zajęć. Pracował także w zespołach muzycznych co wynikało z nauki w Studium Nauczycielskim. Potem trafił na wrocławski AWF. W 1968 roku ukończył kurs pilota samolotowego. Był także instruktorem spadochronowym, szybowcowym i samolotowym.

– Za lotnictwo zabrałem się szczerze i z dużymi oddaniem. Wciągnęło mnie w swój wir bez reszty […] nade wszystko pociągały mnie samoloty. Czułem, że ta dziedzina mi leży. Rozkoszowałem się warkotem i hukiem silników, pędem i zapachem spalin.

(Witold Świadek; „Latajcie kochani długo i szczęśliwie.” R. Przepióra)

Prawdziwa przygoda tego pilota z awiacją zaczęła się od pracy w WSK PZL-Rzeszów. To dawało mu możliwości treningu, latania zawodowego i uprawiania sportu samolotowego. Pracował jako pilot doświadczalny i szef personelu latającego zakładu. Reprezentował Polskę w Samolotowej Kadrze Narodowej. Pięć razy zdobył tytuł mistrza Polski. Wychował wielu świetnych pilotów m.in. wspominanego wcześniej Wacława Nycza.

– Lotnictwo sprawiło, że przeżyłem jedną z najpiękniejszych […] przygód w moim życiu.

(Witold Świadek; „Latajcie kochani długo i szczęśliwie.” R. Przepióra)

Dla przykładu wicemistrzostwo załogi Świadka w II samolotowych rajdowo-nawigacyjnych mistrzostwach świata w angielskim Coverty w 1978 roku określono jako jeden z największych sukcesów lotnictwa sportowego doby PRL-u. To wicemistrzostwo porównywano do przedwojennych sukcesów załóg tej miary co Żwirko i Wigura.

 – Wstaliśmy z miejsc. Owacjom nie było końca. Polska była na ustach wszystkich licznie zgromadzonych. Nie tylko z powodu sukcesu polskich pilotów, ale także dlatego, że sukces ten przypadł pilotom reprezentacji kraju, którego do tej pory praktycznie nie było na arenie rajdowych zmagań pilotów.

(sprawozdawca zawodów; „Podkarpacka Historia”, nr 5-6. 2017 r.)

Zginął w katastrofie lotniczej w 1990 roku w Emiratach Arabskich wykonując lot usługowy dla potrzeb kartograficznych. Dziś jedna z ulic rzeszowskiego osiedla Nowe Miasto nosi jego imię. Podobno, aby dodać powagi swojej wciąż uśmiechniętej twarzy Świadek zapuścił brodę.

Fot. Joanna Prasoł / lotniczepodkarpackie.pl

Fot. Joanna Prasoł / lotniczepodkarpackie.pl

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *