Z USA do Mielca. M26 Iskierka BACK HOME

przez | 24 czerwca, 2021

M26 Iskierka BACK HOME – krzyczały posty na fanpage’u firmy, która obsługiwała zakup samolotu dla polskich klientów. Pasjonaci lotnictwa zakupili w USA mielecką M26 Iskierkę. Samolot wylądował na lotnisku w Mielcu. Był to symboliczny powrót rodzimej konstrukcji do miasta, w którym je opracowano. I chociaż te samoloty nie zrobiły oszałamiającej kariery, to wydarzenie przyciągnęło uwagę lokalnych miłośników awiacji i historii krajowego przemysłu lotniczego.

samolot na lotnisku

Fot. Kacper Strykowski/ hej.mielec.pl ©

Na pomysł zbudowania Iskierki na przełomie lat 80. wpadł Stanisław Markowski, który pracował w mieleckim Ośrodku Badań i Rozwoju (OBR) przy budowie M20 Mewa. Uznał, że warto byłoby wykorzystać podzespoły tego samolotu do budowy nowej konstrukcji. Założył, że koszt samolotu, zakupu i eksploatacji ma być jak najniższy, a elementy Mewy – wówczas seryjnie produkowane mieleccy inżynierowie dobrze znali m.in. od strony konstrukcyjnej i wytrzymałościowej.

Historia Iskierki to sporo niedomówień i znaków zapytania.

Wprawdzie projektujący statki powietrzne twierdzą, że z małego samolotu można zrobić tylko większy, to jednak w przypadku Iskierki postąpiono odwrotnie. W kwestii formalnej kierowano się wytycznymi Szefostwa Techniki Lotniczej z 1981 roku – głównie co do osiągów oraz ogólnym programem rozwoju lotnictwa opracowanym przez Biuro Techniczne Nowych Uruchomień PZL i przepisami FAR-23. Oficjalnie chciano stworzyć w Mielcu konkurencję dla opracowywanego w PZL Okęcie samolotu PZL-130 Orlik. Po konsultacjach z konstruktorem Mewy, Markowski opracował wstępne założenia techniczne projektu i nazwał go „Iskierka”. Ośrodek przypisał mu oznaczenie M26. Chcąc jak najszybciej nadać bieg sprawie, razem z przedstawicielami 21 Przedstawicielstwa Wojskowego – ówczesnego klienta wojskowego fabryki i Krzysztofem Piwkiem – potem główny konstruktor M26 złożył wniosek racjonalizatorski, który został przyjęty, a w OBR powstał zespół zadaniowy do opracowania M26. Potem Markowski został oddelegowany do pracy w USA.    

M26 Iskierka miała być jako propozycją do szkolenia pilotów w wojsku i w aeroklubach, ekonomiczną i  uniwersalną – przeznaczoną m.in. do szkolenia podstawowego, zawodowego oraz treningu w lotach nawigacyjnych i akrobacyjnych. W konstrukcji wykorzystano m.in. skrzydła, usterzenie i podwozie z dwusilnikowego PZL M20 Mewa. Zamierzano ją produkować w trzech wersjach – z różnymi jednostkami napędowymi. Podstawową był silnik PZL-F6A. Ostatecznie pod koniec lat 80. powstały dwa prototypy M26: pierwszy SP-PIA z PZL-Franklin 6A-350-C1 220 KM oblatano w 1986 roku, drugi SP-DIB z Lycoming AEIO-540-L1B5D 300 KM w 1987 r. (patrz foto poniżej). U podstaw projektu planowano też wersję z silnikiem turbośmigłowym z silnikiem Walter M601, dla amerykańskiego klienta i patrolową dla Straży Granicznej.  W 1991 roku polski samolot otrzymały certyfikat Głównego Inspektoratu Lotnictwa Cywilnego. Liczono na produkcję seryjną, ale… Co prawda Iskierki były na próbnej eksploatacji w Dęblinie, gdzie korzystali z niej uczniowie liceum lotniczego i przyszli instruktorzy – wylatała tam ponad 100 godzin, jednak w dalszej perspektywie nie zyskała zainteresowania dowództwa krajowych Sił Powietrznych. 

Fot. Zbyszek Dolczak/ arch. Lotnicze podkarpackie ©

Mimo, że samolot uważano, ogólnie za dobry w pilotażu, w Polsce nie było na niego zbytu. Nie wpisywał się w żaden w system szkolenia wojskowego. Trafiał między klasy samolotów przeznaczonych do szkolenia selekcyjnego, które armia zlecała aeroklubom a podstawowego. W obiegowej opinii panuje przekonanie, że Iskierka przegrała wyścig z PZL-130 Orlikami. Ale czy faktycznie ten samolot brano pod uwagę w jakimkolwiek wyścigu? Dla aeroklubów okazał się zbyt drogi w eksploatacji. Rozwój mieleckiej Iskierki wstrzymano. O tych doświadczeniach mówił Krzysztof Piwek – konstruktor samolotu w 2005 roku w Muzeum Techniki podczas spotkania dotyczącego rozwoju samolotu M26:

Nie było innego wyjścia, trzeba było przełknąć gorzkie słowa generała i rozejrzeć się za innymi odbiorcami. Ten wniosek wiązał się również z przemianami roku 1989-90 czyli kryzysem na rynku wschodnim. Wskutek tej sytuacji w 1997 postaraliśmy się o certyfikat amerykański, a jeszcze później australijski. Certyfikat poświadcza spełnienie przez samolot pewnego niezbędnego minimum i w chwili obecnej, na dobrą sprawę, bez niego nie ma po co się pokazywać na zagranicznym rynku. Tak więc samolot oferowany jest w USA.

 

Polska Technika Lotnicza, Materiały Historyczne 10(3/2005)

Czym kierowano się opracowując ten samolot – można wnioskować. W Ameryce go doceniono: otrzymały nazwę M26 Airwolf, dopuszczono je do lotów IFR i VFR, miały kompletny certyfikat FAA – 561 TTSN i napędzał je silnik Lycoming AEIO-540. Your personal fighter – napisano w amerykańskiej ulotce dystrybutora reklamującej produkt. Niektórzy twierdzą, że Airwolf (z ang. 'powietrzny wilk’) składał się z podzespołów produkowanych w USA, które były wysyłane do Polski i montowane w mieleckiej fabryce. Inni, że w latach 90. większość samolotów w Mielcu rozmontowano i statkami przetransportowano do USA gdzie zostały sprzedane. Na rynek amerykański poszły również podobno 2 opracowane w Mielcu prototypy M26 Iskierki. Pewne jest, że dwie maszyny trafiły do szkoły lotniczej Wenezuelskiej Gwardii Narodowej.

Ale ile Iskierek wyprodukowano?

Tu istnieją rozbieżności. „Polska Technika Lotnicza” nr 10 – 3(2005) podaje, że z w serii M26-01 powstało 12 sztuk, na eksport poszło 10 samolotów – w tym 8 do USA, 2 do Boliwii (przyp. red. – możliwe, że pomylono z Wenezuelą). Według miejscowych, byłych pracowników fabryki trzy Iskierki na różnym etapie zaawansowania produkcji rozdano jako pomoc dydaktyczna. Dwie niekompletne i niezarejestrowane znajdują się w magazynach krakowskiego Muzeum Lotnictwa Polskiego. W kraju pozostała na pewno jedna latająca, SP-DIF (’D’ odnosiło się do samolotów fabrycznych WSK PZL Mielec), którą począwszy od 2007 roku można było podziwiać m.in. na Krakowskim Pikniku Lotniczym. W 2010 roku ten sam samolot uległ wypadkowi na mieleckim lotnisku. Pilot fabryczny miał wykonać loty treningowe po kręgu. Płatowiec został całkowicie zniszczony. Silnik i wyposażenie kwalifikowało się do ewentualnej naprawy. 

Tutaj kończy się rekonstrukcja historii polskich Iskierek. Dlaczego? Ponieważ efekt handlowy pracy polskich inżynierów był skromny, a samolot stał się ofiarą historii i przemian politycznych. Pilot doświadczalny i konstruktor Jerzy Jędrzejewski mówił o niej:

Iskierka była typowym produktem gospodarki socjalistycznej, gdzie liczyło się poparcie „odgórne” – jak ktoś je uzyskał, to uruchamiał program i robił go w miarę najlepszych chęci, możliwości, wiedzy. Nie liczyło się czy na ten projekt jest rzeczywiste zapotrzebowanie. Wydaje mi się, że w tym przypadku też zabrakło takiej analizy, czy komuś się ten samolot przyda. Wbrew temu, co sądzi wielu młodych konstruktorów – certyfikat to nie jest zapewnienie sukcesu handlowego ani potwierdzenie jakości samolotu, a jedynie zaświadczenie o spełnieniu podstawowych wymagań bezpieczeństwa dla pilotów i ludzi na ziemi. Dlatego tak ważne jest, żeby najpierw zastanowić się nad tym, co chcemy wyprodukować. 

 

Polska Technika Lotnicza, Materiały Historyczne 10(3/2005)

Od tego momentu próżno ich szukać w Polsce. Lecz teraz to się zmieni. Jeden z egzemplarzy M26 ponownie trafił do Mielca dzięki miłośnikom samolotów, którzy zdecydowali się na zakup.

ZOBACZCIE

relację z przylotu M26 do Mielca na świetnych zdjęciach Kacpra Strykowskiego z Hej.Mielec.pl ©  

Iskierka powróciła na polskie niebo.

Na pomysł zakupu Iskierki jeszcze kilkanaście lat temu wpadł Andrzej Sarata – pilot, były prezes Aeroklubu Podhalańskiego i Mieczysław Walczyk – przedsiębiorca z Nowego Sącza. Niestety ze względu na fakt, iż dotąd nie istniał rynek wtórny tych samolotów z realizacją nabycia M26 musieli czekać aż do teraz. Zakupem zajmowała się firma Plane4You. Piotr Lasek z wymienionej firmy mówił, że procedura zakupu samolotu rozpoczęła się jesienią 2020 roku:

Pod koniec października 2020 roku, kiedy pojawiło się ogłoszenie o sprzedaży samolotu w USA prywatni pasjonaci z Polski skontaktowali się z nami i powierzyli obsługę zakupu. W ciągu kilku dni od pojawienia się ogłoszenia dokonaliśmy rezerwacji. Mimo ograniczeń pandemicznych w podróżowaniu z Europy do USA szybko udało nam się dotrzeć do USA na pierwsze oględziny samolotu.

Polacy nie byli jedynymi, którzy chcieli nabyć Iskierkę. Zainteresowanych było ponad 20, w większości Amerykanie. Co ciekawe, wielu miejscowych przekonywało sprzedającą, żeby nie wierzyła, że ktoś z tak odległej Polski dotrze do USA i dokona zakupu. Nowy współwłaściciel Iskierki – Andrzej Sarata zapytany o powody wyboru akurat tego samolotu odpowiada:

Bo M26 to konstrukcja polska, nietypowa, mogąca realizować wiele zadań lotniczych – długie przeloty, loty akrobacyjne, selektywne szkolenie, loty VFR i IFR w dzień i w nocy. Ponadto dziś jest unikatowa na skalę światową, paradoksalnie dlatego, że nie miała szczęścia do tego, aby zaistnieć na dużą skalę.

Ostatecznie mielecki broker kupił „amerykańską” Iskierkę. Po oględzinach i wnikliwej analizie dokumentacji samolotu oraz inspekcji przed zakupem, która z powodu pandemii opóźniła się aż do marca 2021 roku sfinalizowano transakcję. Następnie samolot otrzymał Exportowe Świadectwo Zdatności do Lotu przyznawane przez FAA i rozpoczęto przygotowania do przebazowania go do Polski. 14 czerwca br. M26 Iskierka N2601M/SP-DIC wyruszyła ze Springdale (Arkansas) w USA do Mielca. To prawie 9000 km. Ponad 4000 km przez prawie dobę leciała nad oceanem i morzem. Trasę podzielono na kilkanaście odcinków. 

Na ogół taki transport odbywa się głównie drogą morską i lądową – samoloty z tak odległych stron trafiają do europejskich klientów w częściach. Tutaj zdecydowano się na międzykontynentalny przelot. W USA Iskierka była własnością wdowy po byłym pilocie. Samolot był hangarowany w całości, a mając na uwadze historię produkcji tych maszyn, a więc deficyt części zamiennych obawiano się demontażu samolotu w Stanach, a potem składania go w Polsce.

 

Ten lot to symboliczny powrót do kraju polskiego samolotu

produkowanego niegdyś na Podkarpaciu, w WSK PZL Mielec. Ale to przede wszystkim wyzwanie: logistyczne i pilotażowe.  Za sterami Iskierki zasiadł Dominik Punda, który jeszcze przed wylotem z USA nie krył obaw o powodzenie tej misji:

– Ze względu na wiek, wyposażenie nawigacyjne samolotu, brak instalacji oblodzeniowej oraz innych udogodnień, jest to jeden z najtrudniejszych przelotów tego typu, do jakich się przygotowywałem. Sama świadomość, że wykonuje ten przelot sam, jest intrygująca jak i niepokojąca jak to będzie.

Sprowadzany egzemplarz wyprodukowano w 1997 roku. Początkowo Iskierka miała znaki rejestracyjne SP-DIC, ale pod dostawie do Stanów Zjednoczonych, w sierpniu 1999 roku została przerejestrowana na N2601M. Nowi, polscy właściciele zdecydowali się zachować oryginalne znaki. Po wylądowaniu w Mielcu Iskierka trafi do Łosiny Dolnej. Będzie stacjonować w tamtejszym aeroklubie i prezentować się w locie na pokazach i  piknikach oraz innych uroczystościach lotniczych, co jak informują nowi właściciele było głównym celem zakupu tego samolotu. Obecnie w Polsce nie lata żadna taka maszyna. 

 

3 komentarze do „Z USA do Mielca. M26 Iskierka BACK HOME

  1. herman carvajal

    muy interesante el articulo y la historia del buen hacer de los ingenieros Polacos de la Aviación. gracias por compartir esto que parece un pequeño logro pero en realidad esta lleno de mucha valentía felicitaciones a los emprendedores que rescataron esa parte de la historia de la aviación .

    Odpowiedz
    1. Katarzyna Hadała Autor wpisu

      Thanks a lot to interest my article and polish, regional aviation history. Besides I am very surprised that my blog is read so far away 🙂 Greetings from voivodeship podkarpackie in Poland.

      Odpowiedz
  2. Marek

    Pzl M26 Iskierka November 2601 Mike – najdłuższy call sign jaki słyszałem

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *